Zwyczaje wielkanocne

Wielki Tydzień to przygotowanie do Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego, ostatni tydzień Wielkiego Postu. Środą Popielcową rozpoczynaliśmy okres pokutny, wypełniony nabożeństwami Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żali, rekolekcji, a czasem misji św. Co w dzisiejszych czasach pozostało w naszej pamięci, jak kilkadziesiąt lat temu przeżywaliśmy pokutny okres Wielkiego Postu i z jaką radością uczestniczyliśmy w uroczystościach Wielkiej Niedzieli?

Jeszcze przed II wojną światową był taki zwyczaj, że od Środy Popielcowej używano innych garnków do przygotowywania potraw, nie mówiąc o drewnianych łyżkach, które zamieniano na te używane tylko w okresie Wielkiego Postu. Uznawano, że te używane na co dzień mogły nasiąknąć tłuszczem i nie nadawały się do spożywania postnych potraw. Poszczono przez 40 dni, tyle ile trwał Wieli Post, a nie tak ja obecnie w Środę Popielcową i w Wielki Piątek (post ścisły) i każdy piątek tygodnia.

Może kiedyś łatwiej było pościć, bo ludzie żyli w biedzie, pościli częściej bo bieda zaglądała do większości domostw.
Dlatego też zbliżające się święta Wielkanocne oczekiwano z wielką radością i nadzieją, że chociaż przez te dwa świąteczne dni będzie można lepiej zjeść. Co zapamiętaliśmy z naszych młodzieńczych lat, jak przygotowywaliśmy się do Świąt Wielkanocnych? Co jeszcze przetrwało, a co minęło bezpowrotnie? Dużą popularnością cieszy się nabożeństwo Drogi Krzyżowej, na którym gromadzą się licznie parafianie. Jeszcze kilka lat temu trudno było znaleźć wolne miejsce w ławkach. Obecnie uczestników jest mniej, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że jest bardzo mało dzieci w wieku szkolnym, które zazwyczaj licznie uczestniczyły w Drodze Krzyżowej. Podobnie jest z nabożeństwem Gorzkich Żali.

Wielki Tydzień rozpoczyna Niedziela Palmowa, która jest pamiątką uroczystego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Radosne okrzyki ”Hosannna” zostaną wkrótce zastąpione okrzykami „Ukrzyżuj!”.
Tradycyjnie święcimy palmy, które są coraz piękniejsze, bogatsze i czasem odnosi się wrażenie, że to palmy, a nie słuchanie czytania Męki Pańskiej stanowią centrum uwagi wiernych zgromadzonych w kościołach. Dobrze, że tradycja Niedzieli Palmowej jest podtrzymywana i uroczyście obchodzona, ale ważne żebyśmy zachowali proporcję pomiędzy treścią i formą. Wielki Tydzień to czas wypełniony przygotowaniami do obchodów Wielkiej Niedzieli, Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Centrum – to Święte Triduum Paschalne: Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielka Sobota. Tradycyjnie już w tych dniach nasz kościół wypełniony jest liczna rzeszą wiernych.
Uroczystości Triduum ubogaca swoją obecnością Honorowa Straż Grobowa założona w 1850r. przez ks. Antoniego Burzyńskiego, a reaktywowana w 1989 roku.

Czego nie było kiedyś w Wielki Czwartek, a obecnie jest na pierwszym miejsc?
Pamiętam jak w Wielki Czwartek 1996r. obecny wówczas na Mszy św. Ks. dr Tadeusz Kocór zapytał zgromadzonych w kościele: „Czy ktoś z Was pamiętał w tym dniu o ks. Proboszczu (Jan Warchał) i złożył mu życzenia z okazji Dnia Kapłańskiego”? Przyznam, że nas wszystkich tym pytaniem zawstydził. Jak pamiętam Wielki Czwartek zawsze był kojarzony z Ostatnią Wieczerzą i przeniesieniem Pana Jezusa do ciemnicy. Mniej zwracano uwagę na to, że jest to Dzień Kapłański. Od ponad 25 lat Dzień Kapłański w naszej parafii, dzięki staraniom ks. proboszcza Andrzeja Pokrywy, obchodzony jest bardzo uroczyście i jest jakby dopełnieniem tajemnicy Wielkiego Czwartku. Przejmujące w tym dniu jest bicie dzwonów w czasie śpiewania „Chwała na wysokości Bogu”, które zamilkną aż do rezurekcji.
Od 1989 roku w Wielki Czwartek odbywała się Droga Krzyżowa po głównej drodze wzdłuż naszej wioski.
W jednym roku od strony Bolestraszyc w kierunki kościoła, a następnym od strony Walawy w kierunku kościoła. Tak było do wybuchu pandemii covid-19. W 2020 roku z powodu obostrzeń związanych
z pandemią, Droga Krzyżowa nie odbyła się.
Od 2021 r. Droga Krzyżowa organizowana jest na terenie Ogrodu Różańcowego.

Wielki Piątek to szczególny dzień w życiu każdego katolika. W tym dniu umarł na krzyżu Jezus Chrystus i na pamiątkę tej szczególnej ofiary w kościołach nie odprawia się Mszy św. Od prawie 30 lat w naszej parafii utrwalił się piękny zwyczaj, który oprócz ścisłego postu podkreśla szczególny charakter tego dnia. Wieś zamiera, nikt nie wykonuje hałaśliwych czynności, panuje nastrój zadumy i refleksji. To piękny zwyczaj i oby trwał zawsze. Po obrzędach liturgicznych Wielkiego Piątku zgromadzeni w kościele wierni śpiewaj trzy części Gorzkich Żali. Nie wiem jak szeroko rozpowszechniony jest ten piękny zwyczaj, ale w Wyszatycach jest on od niepamiętnych czasów.

Wielka Sobota to już przedsmak wielkanocnego śniadania. Można było skosztować świątecznych wypieków, w kuchni przygotowywano zazwyczaj barszcz, ale nie było mowy o spożywaniu wędlin czy mięsa. Przygotowywano koszyki i potrawy świąteczne do święcenia.
Co było w koszyku wielkanocnym?
Babka z białego pieczywa, ser, masło, jaja, kawałek szynki, kiełbasy, jaja gotowane, chrzan, sól, baranek wielkanocny- dzisiaj o zgrozo zastępowany zającem. Zawartość koszyka zależała też od zamożności rodziny, ale każdy starał się żeby jego zawartość była wyjątkowa. Święcenie potraw odbywało się w kilku wyznaczonych domach gospodarzy Wyszatyc i w Domu Zakonnym Sióstr Służebniczek.
Wybór domu, w którym ksiądz proboszcz święcił potrawy był oznaką wyróżnienia jego gospodarzy i całej rodziny. Księdza dowożono wozem zaprzęgniętym w parę koni, a z racji święcenia składano ofiarę w postaci jajek. Po świętach gospodyni księdza proboszcza musiała zrobić kilka kursów do sklepu, żeby sprzedać zebrane jajka. Obrzędowi święcenia towarzyszyły już wystrzały z puszek po lakierach z grudkami karbidu (węgliku wapnia). Karbid przynosili kolejarze, bo służył im jako źródło gazu do lamp zwanych karbidówkami. Po poświęceniu pokarmów ks. Zawadzki zawsze przypominał o zachowaniu postu aż do śniadania wielkanocnego. Zapach wędzonych wędlin potęgował pokusę, ale trzeba było jakoś wytrzymać. Obecnie zwyczaj ten trochę zanika.
Wielka Sobota to także masowe odwiedzanie Grobu Pańskiego, adoracje i piękne, bogate w treści obrzędy Wielkiej Soboty. Radosny głos dzwonów podczas śpiewu „Chwała na wysokości Bogu” był sygnałem rozpoczęcia Wigili Paschalnej. W wielu częściach Polski po Mszy Św. Wigilii Paschalnej odbywa się procesja rezurekcyjna. U nas nie było takiego zwyczaju. Msza św. rezurekcyjna odbywa się zawsze wczesnym rankiem w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. Poprzedzona jest piękną procesją rezurekcyjną tzw. obchodem wokół kościoła (3 krotnym), a rozpoczyna ją śpiew jednej z najpiękniejszych pieśni wielkanocnych: „Wesoły nam dziś dzień nastał”.
Procesji rezurekcyjnej towarzyszyły gromkie wystrzały z petard, pistoletów na korki i tzw. bomb. Czasem przy tym dochodziło do różnych kontuzji, ale radość świątecznego poranka szybko koiła ból. Wystrzały towarzyszyły obchodom Niedzieli Zmartwychwstania cały dzień. Po powrocie z kościoła domownicy zasiadali do śniadania wielkanocnego. Marzenia sobotniego popołudnia stały się faktem.
Śniadanie rozpoczynało się modlitwą i życzeniami, którym towarzyszyło dzielenie się jajkiem, po czym na przystrojony stół podawano żurek z kiełbasą, często z białą kiełbasą i jajkiem. Potem wędliny, z ćwikłą i chrzanem, jajka gotowane, baby wielkanocne, serniki, makowce, mazurki i inne pyszności. Do picia podawano kawę zbożową z mlekiem lub kakao, rzadziej herbatę.
Zaraz po śniadaniu zbierały się grupy młodszych chłopców, którzy strzelali z karbidu, pistoletów na korki i kapsle. Starsi chcieli doznawać większych wrażeń, dlatego strzelali z bańki na mleko wypełnionej karbidem i zaczopowanej drewnianym kołkiem. Huk był niesamowity i przypominał głuche odgłosy wybuchów armatnich. Do wiwatów wielkanocnych używano urządzeń własnej roboty tzw. bomb. Do metalowego pręta była przyspawana tuleja, w której umieszczano proch. Tuleję czopowano najczęściej śrubą i uderzano o duży kamień. Mocne uderzenie powodowało wybuch, ale też znaczny odrzut. Czasem „strzelec” nie był w stanie utrzymać bomby w rękach i po wybuchu trzeba było jej szukać. Raz wpadła przez okno do kościoła. Niefortunni strzelcy ze strachu uciekali daleko w pola. To były piękne czasy, które teraz wspomina się z łezką w oku.

No i wreszcie Poniedziałek Wielkanocny, w tradycji polskiej drugi dzień Świąt Wielkanocnych, w tradycji ludowej zwany lanym poniedziałkiem (u nas oblewanym) lub śmigusem-dyngusem. Młodsi i starsi młodzieńcy z wiadrami, konewkami, dyngusówkami biegali po wiosce, żeby dopaść dziewczęta. Było przy tym dużo śmiechu, ale też zdarzały się nieprzyjemne sytuacje gdy ktoś przesadził z podtrzymywaniem tradycji.

Jakie są współcześnie Święta Wielkanocne?
Niestety są inne niż dawniej, może mniej radosne bo ludzie nie potrafią się cieszyć. Może są mniej wyczekiwane, bo dobrego, smacznego jedzenia mamy na co dzień, bo bardziej kojarzą się z zajączkiem niż z figurką Chrystusa Zmartwychwstałego lub barankiem z proporczykiem, bo nadal „mieć” stawiamy przed „być”. Nie kojarzymy tych świąt ze zwycięstwem życia nad śmiercią, z nadzieją naszego zmartwychwstania, coraz częściej wątpimy w zmartwychwstanie. Przyzwyczailiśmy się do marketingowego charakteru nie tylko Świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia, ale każdych innych uroczystości religijnych. Wszechobecna głośna reklama zagłusza radosne bicie wielkanocnych dzwonów. Dokąd zmierzamy?

Z najlepszymi życzeniami Józef Zubik

kiedy: 
czwartek, Marzec 28, 2024 - 14:00